Witaj,
Młodość kończy się definitywnie, kiedy na tym padole przeżyło się siedem razy siedem lat. W tym punkcie rozpoczyna się faza starzenia.
Przy odrobinie szczęścia pięćdziesięciolatki mogą jeszcze liczyć na cztery razy siedem lat, ciesząc się dobrym zdrowiem i względną sprawnością fizyczną. Przy nieco większym łucie szczęścia można liczyć na pięć razy siedem lat, ale nadzieja, że będzie to sześć lub nawet siedem razy siedem zdrowych lat, może być udziałem tylko szczęśliwych wybrańców losu i spodziewać się tego mogą dopiero nasze dzieci.Gdy młodość przemija, pierwszych zmarszczek nie da się już przeoczyć, podobnie jak zwiotczenia skóry i słabnącego oddziaływania na mężczyzn. Do tego dochodzi wstyd przed porównaniem z młodszymi kobietami oraz podświadomy lęk, że małżonek/ partner /przyjaciel zamieni nas na tak zwany ” torcik cytrynowy ” / Tom Wolfe i Czyściec próżności /
Rośnie uwaga, z jaką czyta się w prasie artykuły na temat liftingu, pigułek hormonalnych, zabiegów kosmetycznych, nieco droższej mody. Masz poczucie, że mimo wszystko jesteś jeszcze młoda i że przynajmniej operacje upiększające nie są jeszcze konieczne, ale temat ten staje się coraz bardziej natarczywy i trzeba zaiste dysponować pogodnym usposobieniem albo dużą siłą perswazji, żeby wobec takiego nagromadzenia symptomów kryzysu nie popaść w melancholię lub przygnębienie.
Jedno nie ulega wątpliwości.
Pięćdziesiąte urodziny są zdecydowanie pewną cezurą. Jeśli uświadomimy sobie ten fakt, nie będzie on zródłem ponurych uczuć, których nie da się odeprzeć, lecz pozwoli dostrzec określone aspekty pozytywne i przyjemne, które przecież nowy etap życia w sobie kryje.
Dopiero wtedy będzie się w stanie odrzucić żal za minioną młodością i rozpocząć przygotowania do drugiej połowy pobytu w świecie doczesnym i czerpać z tego radość. Także dostrzec z pewnym zdumieniem, że nie wszystko jest teraz bardziej skomplikowane i trudniejsze, a wiele spraw wydaje się nawet bardziej prostych i łatwych.
Komplikacje związane ze znajdywaniem partnera i jego wyborem / zazwyczaj / już za nami, dzieci albo opuściły dom albo są na tyle duże, że są w stanie powiedzieć, jakie błędy popełniło się. w ich wychowaniu. Wypływamy na spokojniejsze wody, a kto jest mądry, ten nie ulega presji wydajności czy przymusu sukcesu i może służyć dzieciom jako nienarzucająca się doradczyni.
Kto zacznie pięćdziesiąty rok życia, przystępuje do klubu tych, którzy swoje życie określają samodzielnie i którzy nie muszą już podążać za każdą modą, ulegać każdemu trendowi, udowadniać każdemu wszystko.
Bycie kobietą pięćdziesięcioletnią oznacza zatem niezależność, wolność, świadomość własnej tożsamości, a także pewną dozę psychicznego luzu. W każdym bądz razie bycie sobą.
Pozdrawiam, Marysia
Normalnie kiedy czytałem początek, to chciałem się pociąć z depresji! 🙂 Oczywiście, to tylko żart. A poważnie: spotkałem w swoim życiu młodych ciałem duchowych staruszków ( w negatywnym znaczeniu starości). Spotykałem też młodych duchem ale w bardzo postarzałych ciałach ludzi, pełnych radości i spokoju. Sam mam 54 lata, więc jestem czy nie jestem staruszkiem? 🙂 Kiedy rodzi się dziecko, już po krótkim czasie następuje faza śmierci niektórych komórek jego organizmu, chociażby naskórka. W tym samym czasie tworzą się nowe komórki. Życie i śmierć są obok siebie. Czy zatem tzw starość oznacza większa komitywę ze śmiercią? Nie, bowiem śmierć jest także w młodym wieku. Zatem czy starość jest w ogóle jakimś stanem negatywnym? Zależy od psychicznego nastawienia do niej. W naszej kulturze – to tylko moje zdanie i uogólnienie! – obowiązuje nadal mit starości w stylu średniowiecznym, chociaż jakby nam teraz daleko do tamtych lat. Co przez to rozumiem? Otóż jeśli ktoś jest w wieku powiedzmy 50 lat, to otoczenie wszelkimi środkami stara się zmusić taką osobę do ubierania się aseksualnego, do poglądów typowo sprofilowanych w stronę Jedynej Słusznej Koncepcji Religijnej, do korzystania z miejsc o specjalnym przeznaczeniu (tylko dla starszych) itp. Inne nacje nie dosyć, że mają do starości szacunek, to jeszcze starsze osoby, jak piszesz pozbawione obciążeń wynikających z zajmowania się rodziną, realizują swoje marzenia. Tam widok osoby w wieku lat 60-70 i więcej nie szokuje, jeśli ten ktoś ma na sobie t-shirt, jeździ samochodem, tańczy czy biega. U nas to jeszcze powoduje wysyłanie do takiej osoby wyraźnych sygnałów dezaprobaty społecznej. Nie wdaję się tutaj w dyskusję, czy za nasze emerytury da się realizować choćby najskromniejsze nasze marzenia, bo wiadomo, że się nie da. Jednak w kwestiach świadomości i paru drobiazgach, na które emeryt czy osoba „starsza”, „stara” może sobie jednak pozwolić – powinniśmy nie dawać się zepchnąć na margines życia społecznego. Zresztą wiek człowieka mierzony bywa liczbą obrotów Ziemi wokół Słońca. To tylko liczba, którą można manipulować. Dlaczego zatem czynić z niej fetysz, któremu tak co roku uważnie się przyglądamy i do którego przystosowujemy całe swoje życie? To mnie zdumiewa od zawsze. Ale to tak na marginesie.
Cóż, sądzę po tym, co widzę wokół, że nadchodzi jednak dla Polski epoka średniowiecza, więc nasze pojmowanie starości będzie akceptowane tylko w ten sposób, że ubrani na szaro będziemy mogli podreptać do kościoła i tam – złożywszy dary wotywne w postaci kasy – będziemy mogli obejrzeć sobie programy geriatryczne w Jedynie Słusznej TV. Obym był prorokiem, który się myli…Pozdrawiam Ciebie!
PolubieniePolubienie
Prawda jest taka, że wszystko się zestarzeje, choćbyś się wściekł. Ja mam świadomość, że starzenie się jest procesem podupadania. Co z tego , że mogę poddać się operacji plastycznej. Powiedzmy, że poprawię swój wygląd zewnętrzny, ale nie poprawię tego , co dzieje się wewnątrz organizmu.Bieganie,, modny styl ubierania tak, ale wszystko w normie – powiedzmy raczej sportowa elegancja. Dżinsy noszone przez kobietę sześćdziesięcioletnią nie bardzo to widzę / chude nogi i obwisła pupa/ chyba , że na spacer z psem lub wycieczkę w góry/. Mój przedział wiekowy- 60 lat i więcej- to co nas podnieca, fascynuje to osobowość, osobowość, która przez dziesiątki lat życia utrwaliła cudowne zmiany w naszych ciałach. Mnie te zmiany fascynują i wcale nie martwią. Nigdy w życiu nie czułam się lepiej niż teraz. Jeśli padam, to nadal ciągle do przodu. Nie interesują mnie ustalone w naszym społeczeństwie stereotypy, przez całe życie postępowałam odwrotnie niż wszyscy. Po prostu jestem do tego przyzwyczajona i nikt ani nic tego nie zmieni. Aż sama sobie się dziwię, że jestem w duchu taka młoda. Buziaki dla Ciebie za ten piękny komentarz. Przeczytaj wczorajszy mój post na moim drugim blogu: https://zyciewedwoje.wordpress.com/2016/02/20/postaraj-sie-zeby-zycie-nie-byla-sadzawka-dla-kaczek-lecz-stalo-sie-rwacym-nurtem/#more-1937.
PolubieniePolubienie