Witaj,
Kto się martwi, ten jest napięty. To, co nam ciąży na barkach, nie musi być od razu wielkim problemem. Znam ludzi, którzy nie potrafią z odprężeniem i radością iść na rozmowę. Stale wywierają na sobie jakąś presję. Uważają, iż rozmowa musi się udać. Muszą dowieść swojemu rozmówcy, że są wykształceni i mają do powiedzenia coś decydującego i to na wszystkie ważne tematy. W czasie każdej rozmowy czują się postawieni przed wewnętrznym sędzią, który ich osądza i kontroluje, czy wszystko robią dobrze. Jest to sytuacja, o której wspomina Jezus (…) „Nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić” (Łk 12,11).
Powiedz po prostu to, co myślisz, co pochodzi z twojego wnętrza. Nie musisz się ani bronić, ani usprawiedliwiać . Masz prawo być takim, jakim jesteś. Zaufaj swojemu wyczuciu. Kiedy nie chcesz nic mówić, to słuchaj. A kiedy przyjdą słowa, które byś chętnie wypowiedział, uczyń to. Ale uwolnij się od swojego wewnętrznego sędziego. On zabiera ci zbyt dużo energii. Żyj po prostu swoim życiem.
Pozdrowienia, Marysia