Doktorzy „zmęczeni ” finansowym sukcesem.

Witaj,

Ta prawdziwa opowieść jest  o toksycznym sukcesie. O tym, jak tragiczne mogą być skutki zmęczenia sukcesem i związanym z nim niedoborem snu .Emerytowana pani chirurg, na której  twarzy malował się wyraz zmęczenia sukcesem opowiedziała mi jak wysoką cenę zapłaciła za swój sukces i związane z nim wyczerpanie energii życiowej. Mimo, że od tragedii minęły już lata, nadal co pewien czas przez jej słowa przebijało łkanie.

Oto jej opowieść: ” Latami pracowałam, żeby móc sobie pozwolić  na taki samochód. Kochałam swoją pracę i to , że potrafię pomóc pacjentom, ale nie byłam jeszcze dość dojrzała, by zrozumieć, że taki samochód jest tylko kolejnym symbolem sukcesu, takim samym  jak mój obrzydliwie wielki dom.

Byłam pewna, że wszyscy w szpitalu mi go zazdroszczą. Inni lekarze też mieli drogie samochody, więc nie byłam wyjątkiem.

Kiedy zapytałam, jakie skutki miał sukces  dla Pani , wszystkie te wspomnienia odżyły na nowo.

Przerwała i zaczęła płakać.

Kiedy wytarła oczy, ciągnęła dalej. Nadal słyszę śmiech córek. Zostałam własnie  mianowana ordynatorem chirurgii a było to stanowisko o którym marzyłam. Nikt nie pracował więcej ode mnie niż którykolwiek z zatrudnionych u nas mężczyzn.  Niezależnie od tego , gdzie byłam i co robiłam myślami zawsze byłam w pracy.

Kobieta chirurg musi   nieustannie udowadniać, ze jest równie dobra  jak mężczyzni. Zyskałam sobie reputację osoby o najzręczniejszych rękach i najlepszym, medycznym umyśle na naszym oddziale. Lekarze i pielęgniarki twierdzili, że żyję i oddycham pracą.

Pewnego wieczoru po wielu godzinach operacji, które mogłam przekazać innemu chirurgowi, godzinach pracy administracyjnej, którą mogłam komuś zlecić, wypełnianiu kart pacjentów, które mogły poczekać, zabrałam dzieci do McDonalda.  Ponieważ   nie miałam zbyt wiele czasu dla dzieci, podobnie jak inni rodzice starałam się przekupywać dzieci tego rodzaju  wypadami.

One były wówczas zajęte i nie odrywały mnie od tego, o czym myślałam. Pamiętam, jak śmiały się i mówiły coś do mnie z tylnego siedzenia, ale wtedy denerwowała mnie ta ich paplanina. Miałam wrażenie, że przez cały dzień ktoś do mnie mówi, i teraz byłam zbyt zmęczona, żeby odpowiadać dziewczynkom, więc tylko od czasu do czasu wtrącałam :” O  jak to miło”

MOJA UWAGA JAK ZWYKLE SKUPIONA BYŁA NA PRACY I PLANOWANIU NASTĘPNEGO DNIA. WSTYD SIĘ DO TEGO PRZYZNAĆ, ALE CZUŁAM , ŻE MOJE WŁASNE DZIECI MI PRZESZKADZAJĄ I ZMUSZAJĄ DO MYŚLENIA O JESZCZE KOLEJNEJ SPRAWIE.

W tym momencie  znów się załamała i wybuchnęła gorzkim płaczem. Po kilku minutach spytałam , czy chce kontynuować tę  opowieść. Muszę – odparła. Naprawdę muszę i chcę. Wytarła oczy i mówiła dalej.- Następne, co pamiętam, to jak ocknęłam się w izbie  przyjęć swojego szpitala z połamanymi nogami, ze złamaną ręką i poważnymi obrażeniami wewnętrznymi. Miałam pękniętą aortę i niemal nie umarłam.

Pamiętam chwilę, kiedy odzyskałam przytomność i zaczęłam wołać córki, lecz po wyrazie twarzy  pielęgniarek poznałam, że stało się coś strasznego. Poczułam mdlący strach, gdyż bywałam przy pacjentach znajdujących się w takiej samej sytuacji.

Nigdy nie trzeba  było im mówić, ze członek ich rodziny zmarł- sami to wiedzieli. Pielęgniarki nic mi nie  powiedziały, ale szybko przyprowadziły jedną z moich córek. Miała twarz w siniakach i zabandażowane niemal całe ciało, ale widziałam, ze  z nią będzie wszystko w porządku. Natomiast , kiedy nie zobaczyłam drugiej córki i nikt nic o niej nie mówił, zrozumiałam, że ona nie żyje. To ja ją zabiłam. Zaczęła łkać, choć zabrakło jej łez,..

Milczała przez jakiś czas, spoglądając nieobecnym wzrokiem w przestrzeń, po czym znów się odezwała: Pamiętam jak poszłam obejrzeć samochód na policyjnym parkingu. Usiadłam na ziemi i płakałam, aż oczy zaczęły mnie piec i głowa pękała z bólu. Gdyby nie to, ze chciałam się  opiekować  żyjącą córką, wolałabym zginąć w samochodzie.

Ten przeklęty symbol sukcesu powinien stać się moją trumną. Teraz moje myśli zajmują tylko dwie rzeczy : ten okropny wypadek , który odebrał mi jedną z córek, oraz druga córka, która jest jedynym, co  sprawia, ze warto mi jeszcze żyć.”.

Życie spędzane  na pogoni za sukcesem , jakie wiodła ta lekarka, sprawia , ze osoby dotknięte tym syndromem są równie  narażone na niebezpieczeństwo jak lunatycy przechodzący przez ruchliwą ulicę.

Aż nazbyt często wykonują  one mechanicznie  kolejne czynności, a budzą się dopiero, gdy ich uwagę przyciągnie kryzys duchowy. Wbrew własnej  woli zaczynają odczuwać, że przeszkadzają im ci, o których powinni najbardziej dbać. Na dodatek czują się zbyt zmęczone, żeby być myślami całkowicie w domu i pielęgnować więzi z najbliższymi.

Starając się wycisnąć dwadzieścia osiem godzin pracy i życia z dwudziestoczterogodzinnego dnia, zapadają  na coraz cięższą ” ślepotę zrodzoną z nieuwagi „.

Autor: Maria Bereziak

Witaj, Miło Cię tutaj widzieć! Oto moja wizytówka. Jestem z zawodu zielarzem- fitoterapeutą. Mój kod zawodu- 323012 oraz naturopatą- kod zawodu 323009. Stosuję niekonwencjonalne metody terapii i leczenia w tym ziołolecznictwo. Ukończyłam kursy I i II stopnia z Towaroznawstwa Ziołowego i Ziołolecznictwa w 1991 roku w Poznaniu w Instytucie Roślin Zielarskich i Przetworów Zielarskich. Prowadziłam 25 lat zielarnię w Warszawie. Obecnie jestem na emeryturze, nadal prowadzę gabinet medycyny naturalnej. W połączeniu z praktykami klasycznej medycyny układam indywidualny program terapii dla każdej osoby. Potrzebujesz mojej porady zdrowotnej- serdecznie zapraszam do kontaktu, obecnie tylko internetowo!- pisz: tilikum52@onet.eu

5 comments

  1. To wszystko prawda, ale taki wypadek samochodowy może równie dobrze zdarzyć się osobie wypoczętej, skromnej. Współczuję tragedii, bo nie wiedziałabym jak żyć dalej, jak istnieć.

    Polubione przez 1 osoba

      1. Och nie wiem, chyba zapomnieli, a tylko stare Basie pamiętają. Nauczyciel też powinien służyć, a jest bardzo różnie.

        Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.